środa, 19 kwietnia 2017

Niełatwe karmienia początki...

Postanowiłam napisać tekst o karmieniu piersią, ponieważ w ostatnim czasie od kilku moich znajomych słyszałam, że zrezygnowały z karmienia piersią, bo nie miały pokarmu lub miały go za mało. Co gorsze, sama spotkałam na swojej drodze dwóch pediatrów, którzy twierdzili, że mam za mało pokarmu i sugerowali mi dokarmianie Natalki mlekiem modyfikowanym, ponieważ zbyt wolno przybierała na wadze. Na szczęście nie posłuchałam tych rad, moja laktacja ma się świetnie i waga Natalki też.




Mój pogląd na temat karmienia piersią wyrobiłam sobie jeszcze będąc w ciąży, gdy kumpela dodała mnie do facebookowej grupy, zrzeszającej karmiące mamy. Grupa ta jest grupą wsparcia, gdzie mamy dodają sobie otuchy, służą pomocą, udzielają rad i kibicują przy trudnych początkach. Bo trzeba sobie to jasno powiedzieć- karmienie piersią na początku bywa pełne łez, stresu, bólu i zmęczenia. Często spodziewając się potomka widzimy słodkie obrazki zadowolonej i uśmiechniętej mamy karmiącej, trzymającej w objęciach swoje maleństwo. Rzeczywistość na początku jest jednak bardzo inna. Bolące brodawki, nabrzmiałe piersi, nawał pokarmu, wiecznie głodne maleństwo, nieprzespane noce, zapalenia i zastoje, okłady z kapusty, sugestie bliskich i pediatrów, żeby dokarmić, żeby się nie męczyć... Przekonać się o tym można tylko na własnej skórze, choć wcześniej da się zrobić coś, co sprawi, że wszystkie te trudne momenty dzielnie się zniesie. A mianowicie- głęboko i mocno uwierzyć, że jest się w stanie wykarmić swoje dziecko. Z fizjologicznego punktu widzenia nie można mieć za mało pokarmu, dziecko samo reguluje jego ilość, trzeba mu tylko na to pozwolić. To bardzo proste. Ssanie piersi powoduje pobudzenie zakończeń nerwów czuciowych znajdujących się w skórze brodawki i otoczki. Bodźce są przekazywane do  przysadki mózgowej, skąd uwalniana jest prolaktyna, która pobudza pęcherzyki mleczne do wytwarzania pokarmu. Karmienie piersią to najlepsze, co możemy dać naszemu maleństwu ponieważ nie tylko je odżywia, ale także pomaga w rozwoju, uspokaja, chroni i leczy. Poniżej zebrałam kilka powodów, dlaczego warto karmić piersią:
  • mleko matki to najlepszy możliwy pokarm. 
  • karmienie piersią to poczucie bliskości i tworzenie więzi z matką, które są niezwykle ważne dla malucha, wpływają na jego dobre samopoczucie, a to z kolei na umiejętność szybkiego uczenia się,
  • mleko dostosowuje się do potrzeb malucha,
  • karmienie piersią jest wygodne- mleko zawsze ma odpowiednią temperaturę i jest od razu gotowy do podania, nie trzeba go przygotowywać. Nie trzeba także wyparzać butelek i smoczków. Pokarm jest zawsze pod ręką.
  • mleko matki pomaga chronić przed infekcjami i alergiami, gdyż znajdują się w nim przeciwciała,
  • mleko matki zawiera kwasy tłuszczowe nienasycone DHA, które są niezwykle ważne dla rozwoju mózgu,
  • mleko kobiece zawiera bifidobakterie i bakterie z grupy Lactobacillus,  aktywne kultury bakterii  ważne dla rozwoju mikroflory jelitowej,
  • mleko jest bogate w niemal wszystkie witaminy i zawiera je w odpowiednich ilościach (wyjątkiem są D3 i K,
  • karmienie piersią to oszczędność, nic przecież nie kosztuje,
  • karmienie piersią stymuluje produkcję hormonów chroniących kobietę przed rakiem piersi i jajnika, a także pomaga chronić ją przed osteoporozą,
  • powrót do figury sprzed ciąży jest łatwiejszy, karmienie powoduje spalanie kalorii, do produkcji mleka w piersiach potrzebna jest dodatkowa energia (500 kcal na dzień),
  • różnorodność posiłków, mleko zmienia smak w zależności od tego co je matka, mleko modyfikowane smakuje zawsze tak samo, może mieć to wpływ na późniejszą chęć próbowania nowych smaków przy rozszerzaniu diety,
  • mleko matki jest lekkostrawne, pokarm jest szybko trawiony i prawie w całości przyswajany, nie zalega w brzuchu malucha,
  • karmiąc piersią nie da się dziecka przekarmić, dziecko same reguluje ile pokarmu zje. Karmiąc mlekiem z butelki to rodzic zwykle wymierza porcje i dąży do tego by dziecko zjadło wszystko, dlatego badania pokazują, że dzieci karmione mlekiem modyfikowanym są bardziej narażone na otyłość.
Bardzo cieszy mnie fakt, że kobiety, którym zdarzają się wspomniane przeze mnie problemy mogą skorzystać z pomocy doradcy laktacyjnego już w szpitalu lub poprosić o wizytę domową. Położne, które przychodzą na wizyty patronażowe także są bardzo pomocne, choć słyszałam, że niestety nie zawsze. Najbardziej jednak cieszy mnie fakt, że młode mamy chcą pomagać sobie nawzajem. W facebookowej grupie mam karmiących, o której wspominałam są kobiety, które z ogromnym zapałem wspierają przerażone początkami karmienia mamy, dzielą się swoimi doświadczeniami, radzą, żartują. To bardzo budujące i daje moc. Poprosiłam niedawno kilka mam z grupy, żeby napisały parę zdań o swoich doświadczeniach z karmieniem piersią i podzieliły się z Wami swoimi przeżyciami. Przeczytajcie zatem o niełatwych początkach i matczynej determinacji, o pięknych momentach i radości z macierzyństwa i nie rezygnujcie tak łatwo i szybko z karmienia piersią.

Urodziłam synka w 33 tygodniu ciąży, więc w związku z tym, że był wcześniakiem mój kontakt z nim był bardzo ograniczony. Wiedziałam jednak, jak zdrowe i niezbędne jest mleko matki, więc chciałam choć mu dawać choć po kropelce. Tak zaczęła się moja przygoda z laktatorem. Początki były bardzo trudne, bo laktacja nie była rozkręcona i po 30 minutach ściągania zdobywałam tylko 1ml mleka. Jednak nie podawałam się i przekonywałam się, że każdego dnia jest lepiej i łatwiej. Gdy po 11 tygodniach lekarz powiedział, że mogę już przystawiać maleństwo do piersi, większość moich bliskich nie wierzyła, że mi się to uda, skoro syn był już przyzwyczajony do butelki. Ja wierzyłam i niedawno minęło już 9 miesięcy naszej mlecznej drogi i oczywiście jej końca nie widać. Mam nadzieje, że moja historia pokaże, że jak się czegoś bardzo chce i mocno się w to wierzy, to jest to możliwe.
Angelika, mama Dominika

Mam nadzieje, że moja historia pomoże kobietom, które zwątpiły w swoje moce. Otóż, w szpitalu powiedziano mi, że nie będę karmić piersią, bo nie mam pokarmu,  a dziecko nie chwyci piersi, ze względu na moje płaskie brodawki i ogromne piersi.  Bardzo zależało mi na karmieniu, dlatego mimo, iż już przez tydzień karmiłam mlekiem modyfikowanym wezwałam do domu doradczynie laktacyjną, ktora powiedziała, że nie ma rzeczy niemożliwych i pomogła mi rozbujać laktacje i pokazała jak prawidłowo przystawiać Różę do piersi. Przez kolejny tydzień, niestety nie udawało mi się karmić maluszka z piersi, więc karmiłam odciąganym mlekiem i mlekiem modyfikowanym, stopniowo zmniejszając ilość mleka modyfikowanego. Pewnego dnia, ku mojej ogromnej radości, moje dziecko wreszcie nauczyło się jeść bezpośrednio z piersi. Wiedziałam, że się uda! I tak oto karmimy się już 5 miesiąc, mimo, że nawet mąż wątpił czy nam się to uda. 
Klaudia, mama Róży

Ja również często spotykam się ze stwierdzeniem: "Przestałam karmić, bo nie miałam pokarmu" lub "Pokarm nagle zniknął",a z fizjologicznego punktu jest to przecież niemożliwe. Karmię już 15 miesięcy i nigdy nie miałam kryzysu laktacyjnego. Może dlatego, że od początku nawet nie myślałam o tym, że mogę nie mieć pokarmu, nie analizowałam całej sytuacji, tylko karmiłam na żądanie. Nigdy przez myśl mi nie przeszło, że pokarm zniknie lub nie wystarczy mojemu dziecku. Wiele kobiet na początku się stresuje, że dziecko się nie najada, lekarze też czasami tak twierdzą, a to przecież nieprawda. Zaufajmy naturze, ona wie co robi.
Edyta, mama Ignasia

Karmię Tomka już szósty miesiąc, wcześniej karmiłam Alicję prawie 2 lata. Początki były trudne, nie miałam wsparcia doświadczonych mam. Już w szpitalu, po porodzie usłyszałam, że córka "smoczek sobie z piersi robi" i dostałam mleko modyfikowane, by jej podać jeśli nie będę miała już sił. Wisiała na mnie cały czas, a ja nie wiedziałam co robić. Czułam jednak, że dam radę i że nie powinnam iść na łatwiznę, podając sztuczne mleko. Wszyscy ciągle mnie pytali, czy na pewno mam wystarczająco dużo pokarmu, niektórzy wręcz dziwili się, że karmię tylko piersią, nawet w drugim miesiącu. Ja dziwiłam się, że inni tak się dziwią, bo czułam, że to co robię jest takie naturalne i najlepsze dla mojego dziecka. Mimo, malutka często płakała i potrzebowała karmienia, nie dawałam za wygraną. Nawet mimo rad mojej mamy, bym dokarmiała mlekiem modyfikowanym na noc, bo dzięki temu w końcu się wyśpię. Po 3 miesiącach nadszedł kryzys laktacyjny, myślałam, ze tracę mleko. Mała płakała, piersi były miękkie. Ale znów nie dałam za wygraną. Przystawiałam do jednej, do drugiej, na zmianę, często, długo. Byłam bliska podania mleka modyfikowanego, mąż je nawet kupił. Kryzys trwał kilka dni, ale wreszcie laktacja się unormowałaUdało się! Dałyśmy radę!
Później mimo ząbkowania, bólu przy gryzieniu, mimo skoków rozwojowych, o których wtedy nie wiedziałam, córeczka odstawiła się dopiero kilka dni przed drugimi urodzinami. Teraz mam pewność, że synka warto karmić przynajmniej dwa lata i pozwolić mu samemu zdecydować kiedy zakończymy naszą mleczną przygodę. Karmienie piersią, nie raz uchroniło córkę przed poważniejszymi chorobami ze żłobka, a także przed odwodnieniem przy jelitówce. Tych wspaniałych chwil bliskości z córeczką, przy wieczornym zasypianiu już mi brakuje, ale cieszę się, że teraz to, co najlepsze mogę dawać synkowi.  
Agnieszka, mama Alicji i Tomka

Moja historia z karmieniem rozpoczęła się niewinnie. Najpierw karmiłam, bo wiedziałam że trzeba, a potem stało się to dla mnie jedną z ważniejszych rzeczy, jakie mogę podarować córce. Emilka sama odstawiła się mając 14 miesięcy, zrobiła to z dnia na dzień, prawdopodobnie z powodu mojej drugiej ciąży (17tc). Córka radziła sobie świetnie, a mi na początku było dosyć ciężko i brakowało mi tych cudownych chwil.  Teraz czekam na drugiego potomka, więc już niedługo znowu rozpocznie się jeden z cudowniejszych etapów macierzyństwa, bo takim jest właśnie karmienie piersią. 
Asia, mama Emilki

Krzysia karmiłam piersią niecałe 2 lata. Od samego początku lekarka w przychodni kazała dokarmiać, bo niby mało przybierał. Później na szczęście zmieniliśmy przychodnię. Krzyś, jako niemowlę wagowo zawsze był w okolicach trzeciego centyla, więc ja byłam ciągle w stresie, czy aby nie mam za mało mleka. Zamęczałam się pobudzaniem laktacji laktatorem, żeby tylko Krzyś więcej przybierał, a on dalej był w 3 centylu jako żywe i uśmiechnięte dziecko. Po prostu taki typ. Z biegiem czasu i wraz z rozszerzaniem diety rósł w siatkach centylowych. Bardzo lubiłam go karmić piersią, wręcz uwielbiałam to robić. To ciepło, przytulenie, więź, jakiej nie będzie miał nikt oprócz matki z dzieckiem. Zakochałam się w karmieniu piersią, chociaż gdy byłam w ciąży miałam zupełnie inne zdanie na ten temat. Gdy kończyliśmy swoją przygodę z karmieniem piersią płakałam jak bóbr. Pocieszeniem jednak było to, że niedługo miał pojawić się kolejny cycoholik- Kubuś. Jako doświadczona matka karmiąca z wielką radością rozpoczęłam karmić Kubusia. Nic nie mogło mnie zagiąć. A jednak.... Po około 3 tygodniach od porodu dostałam zapalenia piersi. Szok! Jak to ja? Przecież karmiłam tyle czasu Krzysia bez żadnych problemów? Domowe sposoby i okłady z kapusty na szczęście sprawiły, że jakoś z tego wyszłam. Kilka dni później ponownie doznałam szoku. Na brodawkach pojawiły się brzydkie rany. Zasięgnęłam czym prędzej opinii fachowców od laktacji przeszliśmy z Kubusiem masę badań, sprawdzaliśmy ssanie wędzidełko. To były jakieś paskudne stany zapalne, z którymi męczyłam się przez pięć miesięcy. Znajomi pytali: "Dlaczego nie przestaniesz karmić? Zagoją Ci się piersi. Nie będziesz cierpieć". Dlaczego nie przestałam karmić? Bo niby dlaczego miałoby to odebrać mojemu dziecku i mnie to, co najcenniejsze-wspaniałe właściwości mleka i naszą bliskość podczas karmienia? Piersi w końcu się zagoiły i wiem, że było warto karmić mimo bólu. Matka jest w stanie znieść więcej niż myśli, jeśli robi to dla dziecka. Krzysia przestałam karmić tuż przed jego drugimi urodzinami, bo w planach było rodzeństwo, a podczas kp nie mogłam za nic zajść w ciążę. Teraz chcę karmić Kubusia jak najdłużej, bez żadnych ograniczeń.
Ola, mama Krzysia (3,5 roku) i Kubusia (8 miesięcy) 

Jeśli są tu jakieś przyszłe mamy, które mają wątpliwości czy będą w stanie wykarmić swoje dzieci to mówię Wam, ze swojego i nie tylko swojego doświadczenia- dacie radę. Karmienie piersią to wspaniały rytuał i najlepsze, co możecie dać swojemu dziecku. Człowiek jest ssakiem, dlatego na pewno jest w stanie wykarmić swoje potomstwo i nie powinnyśmy w to wątpić. A jeśli chcecie poznać inne mamy z grupy i skorzystać z ich wsparcia i pozytywnej energii, dajcie znać. Jestem przekonana, że pozwolą Wam do nich dołączyć.

Są tu jakieś mamy karmiące?  Z jakimi problemami spotkałyście się na początku mlecznej drogi? Co w tym codziennym rytuale lubicie najbardziej? 


Źródła [1,2,3]  

1 komentarz:

  1. Karmimy karmimy! Chociaż czasami człowiek marzy, żeby się jednak wyspać. Chwile zwątpienia były i pewnie jeszcze będą, chociaż ja już powoli szykuję się do powolnego kończenia karmienia. Jednak dla mnie jest to rzecz absolutnie naturalna, kolej rzeczy wiążąca się z narodzeniem dziecka. Nigdy chyba nie myślałam inaczej. Taka jest natura człowieka i nie ma co przy niej majstrować. :)

    OdpowiedzUsuń